To już kolejny tydzień nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której znaleźliśmy się w sposób nagły i nie z własnej woli. Niektórzy są zaskoczeni, inni mniej: przecież dewastacja środowiska naturalnego, bezmyślny konsumpcjonizm – od dawna niepokoił wizją mniej lub bardziej oddalonej w czasie katastrofy. Łączy nas fakt, że wszyscy stanęliśmy wobec tej trudnej sytuacji, niezależnie od tego, co myślimy, ile mamy lat, czym zajmujemy się zawodowo, w co wierzymy i jakie mamy poglądy polityczne. I wszyscy musimy się zaadoptować do nowych warunków: nauczyć zachowań, posiąść umiejętności, które pozwolą nam przetrwać kryzys. A kryzys może nas zepchnąć w przepaść albo wynieść na wyżyny naszych możliwości, których nawet nie przeczuwamy. Czemu nie podejść do tej sytuacji jak do szansy?
Podjęcie działania jest zwykle lepsze niż brak działania. Zdawałoby się, że epidemia weryfikuje to przekonanie: popularne i rozpowszechniane w mediach stało się nawoływanie,że „pierwszy raz w historii można uratować świat siedząc w domu”, czyli w domyśle: nie robiąc nic. Oczywiście wszyscy rozumiemy i cenimy sobie poczucie humoru, które pomaga radzić sobie ze stresem.
Także przykłady wielu różnorodnych akcji społecznych udostępnianych na szeroką skalę medialnie – pokazują, że to, jak dobrze sobie poradzimy zależy od tego, jakie osobiście podejmiemy działania. I tu pojawia się nadzieja: mimo tego, że epidemia pozbawia nas kontroli – mimo najrzetelniej wypełnianych zaleceń nie możemy mieć pewności, że się nie zarazimy, to przecież od naszych decyzji zależy, jak będziemy postępować w sytuacji ograniczonego wyboru. Dobrze jest uświadomić sobie, że trzeba robić wszystko, co tylko można, nawet wtedy, kiedy nie można zrobić wszystkiego…
Co w takim razie zależy ode mnie? Co mogę zrobić dla siebie i swoich bliskich? Myślę, że pomocne w znalezieniu odpowiedzi może być pytanie dodatkowe. Decyzja o konkretnym działaniu powinna być poprzedzona rozważeniem, czy to, co zamierzam zrobić komuś pomoże? Lub: czy to komuś nie zaszkodzi? Przykład: dociera do mnie informacja o tym, że podawana oficjalnie liczba osób zarażonych i zmarłych w naszym kraju jest zaniżana. Mam możliwość udostępnić ją albo nie. Pomijając fakt, że jak ja tego nie zrobię, to zrobi to ktoś inny – mogę rozważyć: komu to i w jaki sposób i pomoże? Co to zmieni? Może przyczynię się do rozwoju jeszcze większej, powszechnej paniki… Podjęcie decyzji nie jest proste, bo sytuacja nie jest prosta. Warto się jednak zastanowić, zanim coś zrobię! Inny przykład: możesz czytać wszystkie informacje „jak leci”, oglądać możliwie jak najwięcej programów o aktualnej sytuacji. Nawet jeśli jesteś racjonalną osobą, to w pewnym momencie przekraczając próg swojej, indywidualnej pojemności informacyjnej – możesz stracić kontrolę nad emocjami. Komu i jak to pomoże? Jeszcze więcej niepewności, rozdrażnienie, przygnębienie, poczucie przytłoczenia i bezradności? Przeżywanie tych emocji na pewno odczują osoby z Twojego najbliższego otoczenia.
Pytajmy więc: “co mogę zrobić” i „jak mogę to zrobić” , żeby jak najlepiej zatroszczyć się o siebie i swoich bliskich w naszej zmienionej pandemią rzeczywistości.
Nie wiadomo jak długo przyjdzie nam żyć w sytuacji różnych ograniczeń. O ile zdążyliśmy się już oswoić i wyrobić sobie pewne nawyki higieniczno-organizacyjne, o tyle niewiedza dotycząca czasu trwania w takim reżimie wywołuje wiele napięć i obaw o przyszłość. Sprawia, że żyjemy w stresie, a przedłużający się stres zaburza naszą odporność. Jednocześnie ograniczenia dotyczące kontaktów społecznych odbierają nam jedną z możliwości skutecznego radzenia sobie ze stresem, jaką jest rozmowa.
Trudne zadanie przed wszystkimi, którzy są odpowiedzialni za słabszych, mniej zaradnych, niepełnosprawnych: rodzicami, opiekunami, wychowawcami, nauczycielami. Do trudności, z którymi nauczyli się radzić sobie przed pandemią, dochodzą te “nowe”. Co robić? Jak być obecnym i dostępnym dla dla swoich dzieci. One nas potrzebują, uczą się od nas, doświadczają emocji, z którymi bardziej niż my nie wiedzą jak sobie poradzić. Potrzebują znaleźć w nas oparcie. Ale, żeby dbać o innych, trzeba dbać o siebie… Wierząc, że mimo tak trudnej i wymagającej sytuacji staracie się rodzice najlepiej jak potraficie zapewnić swoim bliskim najlepsze warunki, proszę abyście pamiętali, że są takie sytuacje, kiedy można a nawet trzeba korzystać z pomocy innych osób! Dobrze, jeśli macie z kim przynajmniej porozmawiać…
Gdyby była taka potrzeba, proszę śmiało korzystać z podanych niżej kontaktów. Pozostaję do dyspozycji pod nr telefonu 501227571, w poniedziałki i środy w godzinach 19.00-20.00 oraz każdego dnia od poniedziałku do piątku w godzinach 7.00-9.00. Można też pisać na maila izaderska@gmail.com. Z chęcią odpowiem.
Z poważaniem Izabela Derska